Nazywam się Hagenbeck. Filip Hagenbeck. Kim jestem?Szpiegiem. Zwyczajnym.
Wyszkolony w Starych Kiejkutach i oszlifowany w Centrali trafiłem do nigeryjskiego Lagos. To tam jako młody oficer operacyjny, pod przykryciem konsula w ambasadzie, przez kilka lat nadstawiałem karku w imię wyższych celów. I wtedy żelazna kurtyna zardzewiała i właśnie zawaliła się z hukiem. A ja po powrocie z misji usłyszałem: "Już tu nie pracujesz!".
Bycie bezrobotnym szpiegiem - bo z wywiadu się nie odchodzi - nie trwało długo. Tak zaczyna się moja kolejna opowieść. Bez wahania wkroczyłem w wartki nurt nadwiślańskiego kapitalizmu, który w tamtych latach rozwijał się w całej swojej barbarzyńskiej krasie. Importowałem pomarańcze, o mało nie dopadli mnie handlarze narkotyków w Grecji, uratowałem polskie cukrownie przed bankructwem, a potem byłem świadkiem narodzin Radia Kolor. Zostałem nawet giełdowym "milionerem". Świat należał do mnie. I wtedy zadzwonił telefon... Powrót do dawnej Firmy wcale nie był łatwy.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni